Jesteś tutaj:

Żyć tak, by był szał!

Data: 06.06.2016 r., godz. 12.00    5276
Świętej pamięci, uwielbiany przez wielu ks. Jan Kaczkowski, zgromadził w Radzyminie młodych ludzi, ludzi wrażliwych na los innych, ujętych Jego postawą, czynami, słowami.
Stało się tak za przyczyną bliskich Mu – Katarzyny Jabłońskiej, autorki pierwszego wywiadu-rzeki z księdzem, wydanego w formie książki pt. „Szału nie ma, jest rak”, oraz Patryka Galewskiego, ulubionego wychowanka, traktowanego przezeń jak syna.
Łącznie odbyły się trzy spotkania. Dwa w ciągu dnia dla zorganizowanych grup młodzieży i jedno wieczorne ogólnodostępne, dla wszystkich chętnych. Spotkania rozpoczynały się od wyświetlenia kilkuminutowego filmu – wspomnienia pt. „Nasz brat ks. Jan Kaczkowski 1977-2016”. Następnie Katarzyna Jabłońska opowiadała o swoim pierwszym spotkaniu z ks. Janem, o tym, jak doszło do napisania książki. A Patryk Galewski w poruszający, bardzo bezpośredni i otwarty sposób zwierzał się, czego doświadczył w dzieciństwie, w domu, w którym jego fizyczny ojciec zapił się na śmierć, a potem w młodości, w której ćpał, bił się, kradł, był sześciokrotnie skazywany na więzienie i ukrywał się przed policją.
Dla obojga spotkanie z ks. Janem Kaczkowskim było ważnym, odciskającym głęboki ślad doświadczeniem życiowym. Dla Patryka dodatkowo spowodowało odmianę życia. Trafił do Hospicjum w Pucku założonego i prowadzonego przez ks. Jana za karę – by odpracować społecznie godziny zasądzone przez sąd. Początkowo próbował zrobić to jak najmniejszym nakładem sił. Byle jak najszybciej mieć sprawę za sobą. Ale spotkanie z chorymi, cierpiącymi ludźmi wstrząsnęło nim i zmusiło do refleksji nad własnym życiem, jego sensem, celem, wartościami.
Dziś Patryk Galewski to – co wielokrotnie podkreślał – jeden z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Przekonuje się o tym, gdy wstaje rano, przygotowuje śniadanie, a w łóżku widzi śpiącą jeszcze ukochaną żonę. Wkrótce urodzi im się synek. Nadadzą mu imię Jan. Patryk pracuje w prestiżowej restauracji w Pucku jako zastępca szefa kuchni. Jest pogodnym, radosnym młodym mężczyzną, o szerokim uśmiechu i śmiejących się oczach. Jakby całym sobą chciał spotkanym osobom zaświadczyć: warto żyć i dążyć do szczęścia, a drogą do niego są inni ludzie z całym swoim bogactwem i pięknem.
Kasia i Patryk wielokrotnie odnosili się do swoich wspomnień związanych z ks. Janem. Przywoływali jego słowa, gesty, zachowania. Dzięki ich świadectwom ksiądz Kaczkowski, choć nie zdołał, nie zdążył osobiście przyjechać do Radzymina, ale był obecny duchem, czuć było jego obecność w jakiś niewytłumaczalny, ale silnie i powszechnie odczuwany sposób. Początkowo nieco speszonym jego przedstawicielom, świadkom jego życia, dodało to odwagi i pewność siebie, które zawsze towarzyszyły księdzu, gdy jeździł spotykając się z ludźmi, by opowiadać o hospicjum, swoich podopiecznych, a przede wszystkim przekonywać, że warto żyć pełnią życia, chociaż często jest bardzo trudno, wydaje się nieraz, że ponad ludzkie siły. Spotkania w Radzyminie sprawiły, że Kasia i Patryk myślą już o tym, by na nich nie poprzestać. By spotykać się z ludźmi, szczególnie młodymi, i dawać świadectwo – kontynuując misję zapoczątkowaną przez dobrego księdza Jana – dawać nadzieję na to, że warto żyć w tym szalonym, współczesnym świecie, choć szału nie ma, ale są wokół inni, wspaniali ludzie, wystarczy się na nich otworzyć.
Artur Laskowski